Cały dzień się zastanawiałam: Kto dziś zakosił słoneczko, a w zamian zostawił deszczowe chmury ;) ?!
Nie luuuubię tego :/ Marudziłam, przeklinałam i niemalże wąwóz wydeptałam między kanapą a oknem, żeby sprawdzić, czy przypadkiem właśnie teraz nie przestało padać. Ale gdzie tam! Wściekłą jak osa przebrałam się w strój biegowy, no może prawie biegowy ;) , bo na bieg w kaloszach jeszcze się nie odważyłam :P
Poszłam na spacer. Oczywiście nadal wierząc, że pewnie zaraz wrócę do domu zmienić buty :)
Przewietrzyłam głowę, pooddychałam świeżym powietrzem (no powiedzmy ;) ) i ...
w jednej chwili, kiedy zobaczyłam balkon pasjonata kwiatów zrozumiałam, że przecież mojej pasji żaden deszcz nie straszny :) Baaa.... Dawniej biegałam w deszczu i nawet przez chwilę nie byłam wkurzona, że kapie mi na głowę. Tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, wiem... Nerwus ze mnie... Taki lajf ostatnimi czasy...
Ale pracuję nas sobą. Przysięgam! :D Wróciłam, buty założyłam, sprzęt odpaliłam :)
Obrałam cel: rundka po osiedlu,
Planowany powrót: pi razy oko za 10 minut.
Ubiór: ten, który już miałam na sobie.
Przyjaciel: spacer=zamiennik biegu, bo nie dość, że moje nogi prosiły, to kolka wręcz błagała.
Sukces: STRES OPAAAAAAAAAAANOWAAAAAAAAAAAAANY !!! :D
Nie patrząc na dystans i czas podczas marszo-biegu-> wyszło pięknie <3 A zaledwie kilka dni temu ledwo (uwierzcie mi! ) zrobiłam trójeczkę :)
A po bieganiu... buziak w spocone czółko od męża i słowa: " Kochanie jestem z Ciebie dumny." <3 <3 <3
No to gratulacje :-) najważniejsze jest żeby zacząć, a potem to już z górki! Tak, btw świetny strój ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle masz fantastyczne legginsy!!! :)
OdpowiedzUsuńbiegałam w deszczu ale to był chyba czerwiec więc ciepełko :)
OdpowiedzUsuń