wtorek, 31 grudnia 2013

Good bye 2013! "DWA SŁOWA", które zmieniły mnie bezpowrotnie...

Ten rok zaczął się bardzo pracowicie bez chwili wytchnienia. Odetchnęłam dopiero w kwietniu podczas upragnionego urlopu, na którym nie byłam od 5 lat.
Ale nie na długo...
Maj nie był dla mnie łaskawym miesiącem.
Pewnego dnia uklęknęłam przed szafą i zaczęłam płakać jak dziecko.

Tak pisałam w jednym z postów na fp : "(...) „Nagle” moje ciuchy były o 2 rozmiary mniejsze i kompletnie nie miałam się w co ubrać. I wcale to nie było tylko babskie gadanie, ja naprawdę nie miałam co na siebie włożyć. Z każdym dniem słońce przygrzewało coraz bardziej, a ja miałam tylko jedna parę spodenek i koszulki oversize, które pozornie maskowały moją oponę. Miałam wybór: albo zmieniam garderobę z roz.36/38 na 40/42 albo biorę się za siebie i znów mogę nosić moje „perełki”.
Decyzja zapadła: BIORĘ SIĘ ZA SIEBIE!
Nawet gdybym zmieniła garderobę to i tak musiałabym patrzeć każdego dnia na mój wszechobecny cellulit, galaretowate ciało. A to spędzało mi sen z powiek. (...)".
Jeszcze nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że chcę to zrobić.
Pod koniec maja wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Ten dzień pamiętam jakby to było wczoraj. Wiało, lało, szybko zrobiło się ciemno. Dokładnie pamiętam z kim rozmawiałam przed tym co miało się wydarzyć...
Kończyłam pracę i myślami już byłam w domu. Usłyszałam, że ktoś wbiega po schodach. Przede mną stanął chłopak.W kominiarce, z bronią w ręku...Powiedział DWA SŁOWA: "Dawaj kasę!". Nie wierzyłam, że to się dzieje na prawdę, zapytałam czy to żart. Wycelował w moją głowę... Zdałam sobie sprawę, że to nie żarty. Wtedy świat się zatrzymał... W ciągu kilku sekund przeleciało mi przed oczami całe moje życie. Myślami byłam z moim synkiem, mężem i rodzicami. Później mój świat runął, rozpadł się na milion kawałków... Czułam totalną nie moc. Wziął to, po co przyszedł. Dla mnie życie było cenniejsze niż walka o kilka złotych. Fizycznie nic mi się nie stało.Wybiegł i rozpłynął się w powietrzu. Oprócz mnie i kamer rejestrujących całe zdarzenie nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał. Włączyłam alarm, ale już nie byłam w stanie zadzwonić na policję. Zadzwoniłam do męża: "Był napad z bronią w ręku, wezwij policję". Tylko tyle wydusiłam z siebie. Ochrona przyjechała po 3 minutach, policja po 5... Cała noc przesłuchań, poszukiwań... tego dnia (nocy) napastnika nie schwytano.
Zaczął się koszmar. Nie spałam, nie jadłam, tylko piłam hektolitry energetyków, coli i wody. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Ocean niekończących się pytań... Zaczęły przychodzić pielgrzymki klientów, po to by zobaczyć laskę, która przeżyła napad. Niektórych z nich nawet nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Wtedy pojawiły się różne wersje wydarzeń, oskarżenia typu: "sama zleciła napad", komentarze: "broń była z czekolady", krytyka:"dlaczego oddałam pieniądze i nie zaatakowałam napastnika". Przestałam czytać komentarze w internecie, oglądać telewizję. To było ponad moje siły.
Te wydarzenia również zrobiły odsiew śród moich znajomych, pojawiło się kilku nowych. Pozostali Ci wartościowi.

Niestety nic nie zapowiadało, że zdołam pozbierać się po tym wszystkim, z każdym dniem było tylko gorzej. Dobijało mnie ciągłe rozpamiętywanie co by było gdyby... Skoro nikt z najbliższych nie jest w stanie mi pomóc, to może pora udać się do specjalisty? Ale zanim zdecyduję się na taki krok, postanowiłam sama znaleźć sposób, by uleczyć swoją duszę i ciało.

I wtedy przypomniałam sobie, że przecież jest "ta Chodakowska"?! Obiecuje, że w fitnessie znajdę właśnie to czego potrzebuję. Zaczęłam szukać w internecie, śledzić jej fp. Zrobiłam pierwszy trening. Cholernie mi się spodobało! Choć przez chwilę nie myślałam o tym co się wydarzyło. Chciałam więcej i więcej...
Ogarnął mnie "fenomen Ewy Ch." . Skończył się po miesiącu. Ale nie zrezygnowałam z fitnessu, nie mogłam się poddać mimo, że czasami ledwo podnosiłam się z łóżka  po treningach. Nie chciałam, bo nie przerywa się "terapii", która daje efekty. Moje konto prywatne na fb było przepełnione hasłami motywacyjnymi, pisałam o swoich treningach, nie potrafiłam już o niczym innym myśleć. Moja przygoda z fitnessem stała sie pasją. Kilka babek zainteresowało się tym co robię, inni nie wyrażali zdania, ale byli i tacy, którzy nie rozumieli po co to robię, twierdząc, że cholernie musi mi się nudzić. I wtedy urodził się pomysł o założenia swojego fanpage. Bardzo nie lubię tego określenia, ponieważ jestem zwykłą babką, która chce przekonać, że sport to nie tylko walka o piękne ciało, to również stan umysłu. Nie mam fanów, bo nie jestem gwiazdą, na moim fp po prostu otaczają mnie osoby, które mnie lubią.
Usiadłam do kompa, założyłam profil z myślą o 4 osobach i tak to się zaczęło... Skąd nazwa Fitness Wiecznej Optymistki? Myślę, że tego nie muszę wyjaśniać. Mam nadzieję, że fecebook oddaje jej znaczenie.
Po treningach z Ewą przyszła pora na Mel B, później Jillian Michaels, testuje wszystko co wpadnie mi w oko, teraz głównie ćwiczę z Beatką z Be Fit Woman. Łącznie stracone 23 cm.


Od 29 lipca poznałam wiele fantastycznych, mądrych i pełnych pasji ludzi. Dzięki fit-spotkaniu, który odbył się w połowie grudnia w Poznaniu wirtual stał się realem. Niektóre znajomości przerodziły się w przyjaźń.


Ten post mogłabym pisać w nieskończoność, ale głównie chciałam się skupić na tym, o czym nigdy wcześniej nie napisałam. Po co dziś opowiadam swoja historię? Ponieważ dziś jest ostatni dzień roku i odpowiedni czas, by zamknąć go na dobre. Wyrzucam to, co już dawno powinno być wyrzucone. Tych wydarzeń nie wymażę z pamięci, ale przekraczając rok 2014 zabieram pod pachę tylko te miłe wspomnienia, a te niemiłe zostawiam daleko w tyle.

Z tego miejsca chciałabym Wam podziękować za to, że jesteście, za to że mnie wspieracie. Dzięki Wam spełniam moje marzenia. Pamiętajcie! razem zmierzamy na szczyt <3

Jedno jest pewne, gdyby nie moje "osobiste trzęsienie ziemi" nie byłoby mnie teraz, gdzie właśnie jestem.

Tym postem chciałam Wam pokazać, że bez względu na to jakie tragedie i traumatyczne przeżycia nas dotykają, warto walczyć o siebie i o spełnienie marzeń. Moim marzeniem jest bycie szczęśliwą, tak po prostu. 

W Nowym Roku życzę Wam i sobie zdrowia. Jeśli będziemy zdrowi wszystko pokonamy. 
Do siego roku!


Ps. Nadzieja umiera ostatnia... Napastnik został schwytany, broń była palna.



10 komentarzy:

  1. Powiem szczerze,że nie wiem jakbym się zachowała ale dobrze zrobiłaś. Dla mnie też byłoby ważniejsze życie,niż pieniądze. A ludzie wiadomo-mówią coim ślina na język przyniesie. Głupoty po prostu.
    I dobrze,że odnalazłaś cel w życiu,to Ci pomogło przezwyciężyć tamte wydarzenia.
    3m się ciepło! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaniem policji- moje zachowanie było odpowiednie :) Wedy teoretycznie miał broń palną (teraz to już nie teoria, to fakt) i trzymał palec na spuście. Wystarczył jeden gwałtowny ruch i... Ale masz rację ludzie nie przebierają w słowach, zbyt dużo amerykańskich filmów się naoglądali :/ Najpierw palną, później się zastanowią, czasami nawet się tego nie zrobią. I tylko nieliczni potrafili przyznać, że ma moim miejscu (sorry za wyrażenie) posraliby się w gacie. Już sama myśl o psychologu, terapeucie tudzież psychiatrze odrzucała mnie. Na szczęście mam złoty środek <3 Fitness <3 Leczy maksymalnie jak może, a piękne ciałko to "skutek uboczny"- tak bardzo pożądany :)
      Dziękuję <3
      3mam się, Ty też się 3maj <3 :*

      Usuń
  2. Kochana moja, nawet nie wiesz jak bardzo jestem dumna z Ciebie!!! Kilka miesięcy temu zapytałam, czy nie chciałabyś o tym napisać, bo wiedziałam, że bardzo Ci to pomoże, ale nie spodziewałam się, że zrobisz to tak szybko... To pokazuje ile masz w sobie siły! Wszystkie złe rzeczy i wspomnienia zostawiamy w 2013, niech nasze smutki i smuteczki idą w cholerę ;) W 2014 życzę Ci sukcesów, dobrego zdrowia i jeszcze więcej niepoprawnego optymizmu, bo będę go od Ciebie czasem podkradała :) I jeszcze jedno. Nic nie dzieje się bez przyczyny i gdyby nie to wydarzenie, nie mogłybyśmy się poznać, więc jednak musi być w tym wszystkim jakaś magiczna moc... Cieszę się, że Cię mam!!! Lovki Sis <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moja Anabel <3
      Wiem, pamiętam... I nawet pamiętam jak zaledwie 2 tygodnie temu powiedziałaś mi: "Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy". Jak widzisz już umiem o tym rozmawiać. To było ostra szkoła życia i mam nadzieję, ze nikt z nas nie będzie musiał jej przechodzić.
      Potraktujmy to jak zbieg okoliczności, miałam pecha, ale na kogoś musiało trafić. Może nawet lepiej, ze trafiło na mnie. Ja się powiedzmy pozbierałam, nie wiem, czy inni byliby w stanie...Teraz wiem, ze mam cholernie silną psychikę. W ciągu 1 tygodnia powiedziałam: "STOP" Użalanie się nad sobą nie ma sensu. Mam dla kogo żyć! Ok, koleś świadomie lub nieświadomie zniszczył mój świat, zrobił wybitnie wyczerpujący spacerek po mojej psychice... ale nie pozwolę na to, żeby zniszczył mi życie. Mimo, ze jestem "babcią baggy" ;) , to mimo wszystko dość młodą babcią, która kocha życie.
      Dokładnie tak jak Ty uważam, ze nic nie dzieje się bez powodu... Gdyby nie moje "osobiste trzęsienie ziemi" nigdy byśmy się nie poznały i w wirtualu i w realu <3 Nie ma tego złego... prawda ? :)
      Ja też cieszę się, ze Cię mam <3 Kocham forever <3

      Usuń
    2. Kochana, od początku wiedziałam, że będziesz moją latarnią morską, kiedy zgubię drogę do portu... Biorę z Ciebie przykład, moja Kochana najsilniejsza z silnych <3 Love forewer!!! :-*

      Usuń
  3. Najdroższa moja! Dziękuję Ci, że to napisałaś! Ty zrzuciłaś ciężar z barków, my zyskaliśmy piękny przykład, że można wyjść z każdego dołka. I to w jakim stylu!
    Na Nowy Rok życzę Ci jeszcze więcej zarażonych Twoim optymizmem ludzi, sylwetki do jakiej dążysz (ja dążę póki co do Twojej :P) i żeby spotykały Cię wyłącznie dobre rzeczy - takie na jakie zasługujesz! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kefirku <3 Dziwnym trafem, na Fit-spotkaniu siedziałam w takiej pozycji, że czułam jakbyś siedziała vis a vis mnie. Pamiętasz jak każda z nas miała powiedzieć coś o siebie?? Dlaczego, po co i takie tam... Razem z Madzikiem Be Fit & Love Yourself bałyśmy się jak cholera... Czego? Wystąpień publicznych. Ci innego pisać, a co innego mówić o sobie face to face. Prychałam, wzdychałam i pufałam, fiołkami ze stresu nie pachniałam... Nawet podchwyciłam temat Madzika, żeby nie musieć mówić formułki :D I co? nie ma przebacz! Wzięłam głęboki oddech i upolowałam sobie jedną osóbkę (podobno są takie praktyki) i mówiłam patrząc na Ciebie <3 Widziałaś? Widziałaś :P :D hahaha :D
      Już wtedy poczułam jakbym zrdzucia część balastu, który od kilku miesięcy dźwigałam na swoich barkach, dziś zrzuciłam go do reszty... Uffff.... jak mi dobrze ^_^
      Dziękuję za to, ze jesteś mi mogłam Cię poznać, dziękuję, że wbrew pozorom jesteś tak blisko mnie <3
      A teraz Marciku "lonie na dupę" !!!!!
      Wiesz za co??? Za to dążenie do "mojej sylwetki"!!!! Ja znam Twoją historię, wiec Kochana wiem ile wysiłku wkładasz w to, żeby być fit!
      Masz ochotę na pojedynek? Ty pewnie tak! Ja przy Twoim wyzwaniu fitenssowym padam trupem i łyżeczką mnie zeskrobujesz :P
      Popraw mi się kochana, bo widzę, że twój optymizm <3 jest równy mojemu <3 Lovki <3

      Usuń
  4. No to urzekła mnie faktycznie, naprawdę w życiu musi się wydarzyć cos co nami wstrzasnie wtedy dziłamy. Oby ten rok był spokojniejszy , ale nie bierny pamietaj mozesz wszystko ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :D Wolałabym, żeby nie urzekła, ale w takie sytuacji nie wzbraniam się :) To prawda, nieważne co się dzieje, trauma dla każdego z nas ma inny wymiar i inne znaczenie. Oby nikt, nigdy więcej nie nie musiał przez to przechodzić.
      Dziękuję <3 Będzie spokojniejszy i lepszy dla nas :)

      Usuń
  5. Jestem w takim szoku że nie wiem co powiedzieć!!! Naprawdę podziwiam Cię! A ja tu siedzę i narzekam że 3 i pół miesiąca ćwiczyłam, a teraz od 4 dni nie potrafię się zmobilizować i narzekam że nie mam gdzie ćwiczyć - współlokatorki. Mega Cię podziwiam! Serio!!!

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz :)

Aktywni w tej chwili :)